Już dosyć dawno nie było u mnie jakiegoś przepisu na tartę a tym bardziej na sernik. O ile się nie mylę to jest to właściwie pierwszy! Czas dziś nadrobić więc zaległości ;) Przed Wami taka oto propozycja na włoską nutę - kremowe nadzienie z ricotty i mascarpone o pomarańczowym smaku i zapachu, zamknięte w solidnej, kakaowej kratce... ;) Dacie sie skusić?
Kakaowa tarta sernikowa z ricottą, mascarpone i pomarańczą
Składniki:
Na spód:
250 g mąki
50 g kakao
1 jajko
1 żółtko
125 g cukru
125 g masła
Na nadzienie:
250 g ricotty
200 g mascarpone
2 jajka
50 g cukru
skórka i sok z pomarańczy bez traktowania chemicznego
Procedura:
Do miski przesiać mąkę i kakao; wsypać cukier i wymieszać. Dodać pokrojone w kawałki masło i posiekać nożem. Następnie dodać też jako i żółtko i wszystko starannie wyrobić na jednolite ciasto. Gotowe owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce na czas przygotowania nadzienia. Ubijać jajka z cukrem przez kilka minut, aż do rozpuszczenia sie cukru. Dodać skórkę otartą z pomarańczy i sok, wymieszać. Następnie połączyć masę z mascarpone i ricottą (wcześniej odsączonymi od serwatki; dobrze też jest przetrzeć ricottę przez sitko, aby nie miała grudkowatej konsystencji), krótko wymieszać. Wyjąć schłodzone ciasto z lodówki i cienko rozwałkować. Wyścielić nim natłuszczoną formę do tarty o średnicy 24 cm (najlepiej taką z wyjmowanym dnem) a nadmiar ciasta odkroić, ponownie rozwałkować a potem okrągłym, ząbkowanym nożem pociąć na paski rożnej wielkości, które posłużą nam na dekorację. Na przygotowany spód wylać masę serową i wyrównać. Na wierzchu w równych odstępach rozłożyć otrzymane paski z ciasta, tworząc dekoracyjną kratkę. Tarte umieścić w nagrzanym piekarniku i piec w 180°C przez 40 min. (ja piekłam w 170°C)* a potem zostawić ja do wystygnięcia w już wyłączonym, acz cały czas zamkniętym piekarniku. Wyjąć ją dopiero gdy jest letnia. Zostawić do całkowitego ostudzenia a potem schłodzić w lodowce przez kilka godzin. Dopiero potem można ją wyjąć z formy i podawać.
*ciasto podczas pieczenia może sie wybrzuszać i nieestetycznie popękać, jednak po upieczeniu i stopniowym (absolutnie nie gwałtownym!) studzeniu, powinno wrócić do poziomu podstawowego, tzn. pęknięcia powinny się znacznie zasklepić i nie być tak widoczne, a sam środek powinien delikatnie się obniżyć ale nie zapaść się!
Czasami przy szczególnych okazjach poszukujemy czegoś wyjątkowego dla naszych bliskich. Przewracamy do góry nogami wszystkie książki kulinarne, czasopisma a także internet, żeby tylko znaleźć jakiś nietypowy przepis, zapierający dech w piersiach swoją nadzwyczajną dekoracją itd. Kiedy jednak wygrzebiemy już coś wspaniałego i zachwycającego nieraz po samym przeczytaniu okazuje się, że wykonanie owego cuda może nam nastręczyć zbyt wielu trudności i okazać sie dość kłopotliwe, szczególnie jeśli brak nam właściwej wprawy i doświadczenia. "Oj jaka szkoda!" - mówimy i znów szukamy, szukamy... (ewentualnie zniechęceni kupujemy coś gotowego). Ale nie trzeba wcale szukać daleko! ;) Dzisiejszy post pokazuje jak prostymi gestami zamienić zwykłe, niepozorne ciasto (w tym wypadku jabłecznik) w dzieło sztuki :) Nie trzeba tu pasty cukrowej, figurek marcepanowych czy barwników spożywczych. Prosto kolorowo i radośnie ! ;) A jeśli kochacie wszelkie ciasta z jabłkami to już jest niebo! Konsystencja wypieku jest bardzo delikatna, lekka i mięciutka i wręcz rozpływa się w ustach. Pychota! p.s. przepis, z którego skorzystałam został przeze mnie nieco zmodyfikowany (przede wszystkim sam sposób wykonania jabłecznika) stąd odsyłam też Was do zerknięcia na oryginał dla porównania.
Jabłecznik serce
Składniki:
Na ciasto: 125 g masła, zimnego 170 g mąki 2 jajka (jedno na wyrobienie spodu + drugie na wierzchnie ciasto) 1 łyżeczka proszku do pieczenia 57 g cukru 5 łyżek mleka (tylko do ciasta na wierzch!)
Na nadzienie:
1 kg jabłek 1 łyżka soku z cytryny 2 łyżki cukru
Procedura:
Jabłka obrać, wydrążyć i pokroić w kostkę. Włożyć do garnka z grubym dnem, skropić sokiem z cytryny, dodać cukier i uprażyć na małym ogniu, aż owoce się rozpadną lub tak jak ja ugotować je na parze do miękkości; ostudzić. Mąkę i proszek do pieczenia przesiać i wymieszać z cukrem. Dodać zimne masło pokrojone na kawałki i posiekać nożem. Na końcu dodać jedno jajko i wszystko dokładnie wyrobić na jednolite, lekko lepkie ciasto. Ciasto podzielić na dwie części (jedna większa na spod ok. 3/4 i jedna mniejsza na wierzch - gdzieś 1/4). Formę w kształcie serca lub tortownicę o średnicy 21 cm, wysmarować starannie masłem. Większą częścią ciasta wylepić przygotowaną foremkę. Spód podpiec ok. 13 - 15 min. w 180°C. (bez obciążenia). Gdy tylko się zarumieni i zacznie odchodzić od boków formy wyjąć z piekarnika i wyłożyć równo podprażone (lub ugotowane na parze) jabłka. Resztę ciasta (a więc tą mniejszą część) połączyć z mlekiem i pozostałym drugim jajkiem i dokładnie wymieszać (powstanie bardzo rzadkie, nieco grudkowate ciasto - ale takie ma być). Wylać mieszaninę równo na wierzch jabłek. Zapiekać kolejne 25 - 30 min. w 180°C , aż góra ciasta się zetnie i zezłoci a jego boki zaczną się delikatnie rumienić. Upieczone ciasto dokładnie ostudzić a potem bardzo ostrożnie wyjąc z formy (można to zrobić gdy jest jeszcze letnie; polecam też obkroić wcześniej ciasto po bokach). Przed podaniem posypać obficie cukrem pudrem. (Ja poukładałam najpierw na cieście okrągłe kamyczki, potem posypałam cukrem pudrem a po ich ostrożnym usunięciu otrzymałam taki sympatyczny wzorek w grochy ;)
Nowy Rok 2016 zaczął sie dla mnie dość marnie, jakoże pierwszy miesiąc spędziłam praktycznie na leczeniu siebie i mojego synka z paru przeziębień i odganianiu ataków przeróżnych wirusów grypopodobnych :/ Owe stany chorobowe dały sie nam tak mocno we znaki, że nie miałam siły ani chęci a tym bardziej czasu na aktualizowanie bloga ... Dziś wszystko to Wam wynagradzam nowym "świeżo wypieczonym" wpisem na włoskie ciasteczka karnawałowe zwane dosadnie "plotkami", "pogaduszkami" lub jeszcze ciekawiej - "kłamstwami" ;) Z reguły ciasteczka te smaży sie w głębokim tłuszczu a w smaku przypominają one nasz "chrust". Obok tradycyjnych wersji smażonych istnieją też te piekarnikowe nieco lżejsze i mniej kaloryczne. Ja właśnie zdecydowałam sie na taki przepis podpatrzony na dwóch blogach włoskich. Ciasteczka wyszły grubo chrupiące, nie za słodkie i z fajnymi bąbelkami na powierzchni - jak u smażonych ;) Z przepisu otrzymałam 8 - 9 sztuk ciasteczek takich jak widzicie na zdjęciu.
Plotki z piekarnika (wł. "chiacchiere al forno")
Składniki:
120 g mąki tortowej
1 średnie jajko
10 g masła, roztopionego
10 g cukru
2 łyżki rumu lub innego podobnego likieru
szczypta soli
cukier puder do oprószenia
Procedura:
W misce wymieszać mąkę z lekko ubitym jajkiem, roztopionym masłem i cukrem. Następnie dodać rum i szczyptę soli i zagnieść ciasto rękami aż będzie gładkie. Owinąć folią spożywczą i zostawić tak 30 minut w temperaturze pokojowej (nie pomylcie sie i nie wstawcie z przyzwyczajenia do lodówki! ;) Lekko podsypując mąką rozwałkować ciasto bardzo cienko (tak zaledwie na 1 mm) a potem okrągłym, ząbkowanym nożem pociąć na romby lub prostokąty - jak u mnie (zrobiłam prostokąty wielkości 8 cm x 12 cm). Każdej figurze zrobić też na środku nacięcie. Ułożyć ciasteczka na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i odstawić na 10 minut tym razem do lodówki. Tymczasem rozgrzać piekarnik do 180°C (góra-dół) lub 160°C jeśli termoobieg (jak u mnie). Piec plotki przez 10 minut, aż będą złociste. Upieczone studzić na kratce a potem posypać cukrem pudrem i podawać.